Nalazek Marcin
Osiągnięcia sportowe
2013 – London Edynburg London na dystansie 1400 km w czasie 4,5 dnia (106 h 6 min )
2013 – Śląski Maraton Rowerowy 450 km w czasie 20 h 53 min
2013 – Visegrad Bicycle Race – 533km z Budapesztu przez Węgry, Czechy i Słowację do Krakowa w czasie 22 h 12 min
2012 – 3 miejsce w kategorii Solo w Ultramaratonie BBTour - Bałtyk-Bieszczady – 1008 km w czasie 48 h 25 min
2012 – 3 miejsce w wyścigu 24 h na dystansie 550 km (Sokół Radlin).
2012 – Zdobycie miana Harpagana w kat. Mix (50km bieg, 100 km rower)
2012 - Zdobycie miana Harpagana w kat. Pieszej (100 km)
2011 – Ukończenie w kategori Solo Utramaratonu BBTour - Bałtyk-Bieszczady – 1008 km w czasie 55 h 15 min
2011 - 4 miejsce w wyścigu 24 h na dystansie 500 km (Sokół Radlin).
2011 - 2 miejsce w Mazowi 24h w kategorii wiekowej M2 (5 miejsce w kategori Open)
2011 – 4 miejsce w klasyfikacji generalnej Pucharu Polski w Maratonach rowerowych na Oriętację „Boss Plus Cup”
2010 – 5 miejsce w klasyfikacji generalnej Pucharu Polski w Maratonach rowerowych na Oriętację „Boss Plus Cup”
Relacja z trasy
Grunt to trzymac publike w napieciu do samego konca. .. Zdaza czy nie? Czy uda sie ukonczyc? Czas pokaze ;-)
Gniewino… 35km do mety… i kilka podjazdow na deser :-D
77, 7 km do mety. Cisniemy…
Kola czyni cuda. Oproznilem zoladek i zalalem go puszka zimnej koli i tez dochodze do siebie. Jestesmy w Wolinie na rynku i wlasnie mamy zamiar sie posilac.
Zatrulem sie i rzygam co chwila. Jade z Marcinem Koseskim. Obaj nie mamy juz sily a przed nami 400km i 24h. Trzymajcie kciuki.
Szczecin. .. lepiej pozno niz wcale ale czasu za wiele nie zostalo.
Krotki postoj na chwile snu… jestesmy slabi :-P
Cybinka. Staja benzynowa a na niej pierniczki i kola ;-)
Prom. … a za promem spotkanie z wypoczywajacym Marcinem Koseskim. Dalej jedziemy razem.
Gdzies na stacji benzynowej. Stracilem poczucie rzeczywistosci. … po prostu jechalem ale nie wiem gdzie jestem. Zaczalem zapisac za kierownica. O malywlos nie wpakowal bym sie na czolowe z osobowka. Jedzie sie fajnie ale chca juz czas troche przystopowac i dac organizmowi odetchnac.
Obiadek w Trzebieli
Dwa latania i w koncu wymiana :-(
Nie… w takim momencie… ja tu scigam Marcina a tu guma. Szybkie latanie i w droge
Ruszow ;-) Marcinie, ruszow sie bo Cie dojde. Mam do Ciebie tylko godzine straty :-D
Zgorzelec
Kowary. Kolacyjka, chwila oddechu i… zobaczymy co dalej.
Obiadek w Gluszycy ;-)
Czas na posilek… zatrzymalismy sie w parku w Radkowie i zajadamy kanapeczki. Do mety 979 km
ieleniec. Do mety jedyne 1022km czyli 22km w plecy w stosunku do planu minimum. Tyle ze jestem wyspany wypoczety i robienie podjazdow sprawia mi czysta zyjemnosc. Zobaczymy gdzie dzisiaj uda sie nam zawedrowac.
Mielismy Miedzylesie i tniemy dalej.
Idzikowo za Stroniem Slaskim. Troche pozno ale docieramy do agroturystyki. Czas na regeneracje sil przed czekajacymi nas podjazdami. Szybki prysznic kolacyjka i spac. Pobudka o 7:00
Z Markiem Piluchem na kolacyjce w Nysie. Plan na dzis? Dojechac do Stroni Slaskich i sie wyspac :-D
Popas w Ustroniu pod biedra. Pod ta sama biedronka umieralismy cala ekipa dwa lata temu w czasie Slaskiego Maratonu Rowerowego. Tym razem nie umieram ;- Zjadam slodkie buleczki popijajac jogurcikiem… pychota :-D
Wstalem… tylko gdzie ja jestem? Stacja paliw 24h za Zywcem. Noc byla piekielnie zimna i wilgotna wiec nie wytrzymalem i spedzilem ja na stacji spiac sem przerywanym. Najwiecej snu jakie zaznalem od poczatku wyscigu.
Zawoja, do Zywca jeszcze kawalek.
Opony zmienione… czas w droge. Wyruszamy z Krupowek.
przerazeniu okazalo sie ze tylna opona jest przetarta z boku i prawie wychodzi przez nia detka. Zapasowej opony brak… czas na wyprawe po sklepach
Poludnie dnia piatego. Dystans ostatnich 24h -284km. Obecnie gdzies pomiedzy Bukowina Tatrzanska a Lysa polana. Po podjechaniu do Lapszanki czekala n nie niespodzianka w postaci Tadeusza wraz z cala rodzina ktorzy to wypoczywajac w okolicach postanowili po dopingowac uczestnikow MRDP. Poswiecilem go nke na delektowanie sie towarzystwem znajomych. Znalazlem w koncu czas aby sprawdzic co powoduje nieznosne uczucie bicia tylneg i ku mojemu
Dodala mnie sennosc. Odlaczylem sie od Marcina za Nowym Saczem i spedzilem troche czasu na stacji benzynowej. Za chwile ruszam w dalsza droge.
Banica
Dukla ;-)
Czwarta doba minela. Licznik wskazuje 1349km. Ostanie 24 godziny pozwolily na przejechanie 275km w tym 2700 przewyzszenia. Planowo mialo byc wiecej ale ie bede sie nad tym rozwodzil. Do celu 1790km. Jestem tuz przed Komancza. Jade spokojnie i powoli, w koncu nigdzie mi sie nie spieszy ;-)
Przespalem kolejne godziny. .. kolana umieraja. Odpoczynek bardziej im szkodzi niz pomaga.
Niekontrolowany sen znowu zabral mi kilka godzin z trasy. Ustrzyki Dolne… a teraz do gory…
Przemyslanej swoja sytuacje i postanowilem dojechac do Przemysla ;-) Oba kolana nadaja sie do regeneracji… nie pozostaje mi nic innego jak “oswojenie sie z bolem i zaakceptowanie go” ;-)
Przerwa za przerwa. .. zatrzymuje sie co sklep szukajac ochlody i odrobiny ulgi w bolu. Przeciazylem lewe kolano. Staram sie dokrecac prawym ale czuje i ono powie niedlugo ze ma dosyc. Poruszam sie tempem rekreacyjno spacerowym czekajac na jakis cud.
Wybila 12:00, wlasnie minela 72 godzina w trasie. Licznik wskazuje 1072km a GPS odlicza 2065km do mety. Za chwile wyjezdzam do Tomaszowa Lubelskiego. Z zely sie juz delikatne podjazdy wiec i srednia spadla… jakby nie byla juz dostatecznie niska :-P
Krwinek zachod. .. Nowy kierunek, nowe sily ;-)
Pierwszy tysiaczek w nogach
Bilans ostatnich 24h – 370km. Jedzie sie mozolnie. .. brak mocy, nierowny rytm. Tempo 21-24km/h i szybciej nie daje rady. W tym tempie dojade do gor. . a potem podane ;-) Na horyzoncie Zosin.
Za duzo snu, za duzo odpoczynku. Szesc godzin nocnych zmarnowane a efektem tego wychlodzenie organizmu i nadrobione nadprogramowe 10km.
No i kolejna drzemka. Zastanawiam sie czy przyjechalem tu sie scigac czy wypoczywac :-P Jak na razie wypoczywanie idzie mi calkiem niezle. Gorzej ze scianiem :-P
Pobudka i jedziemy dalej. Krotka ale jakze potrzebna i orzezwiajaca drzemka na polanie przed Konstantynowem. ;-)
Prawie minela druga doba a na liczniku dopiero 700km. Snu bylo sporo a i tak organizm stale sie o niego upomina. Puki co musi sie zadowolic obiadem w p ydroznym barze. Moze poludniem pozwole sobie na krotka drzemke ;-)
Po kilku godzinach snu ruszam z Suprasla. Dzieki Jarku ze zorganizowales dla mnie punkt kontrolno- zywieniowo-serwisowo-noclegowy. Wyposazony w nowe kol i pozbywszy sie czesci ekwipunku ruszam dalej w trase na ktorej pada piekny letni deszczyk ;-)
Sejny zdobyte
Pierwszy cieply posilek od startu… Bije rekordy najkrotszego dobowego dystansu. Pierwsza doba wlasnie minela a na liczniku raptem 380km :-(
Druga guma… tym razem wraz z detka stracilem rowniez szpryche. Odpowiednio wazace sakwy robia swoje. Dobicie opony na byle dziurze nie stanowi zadnego problemu. Oby tylko sprzet wytrzymal trudy wyprawy.
Znowu w siodle. Z wszystkich moich nocnych drzemek uzbieralo sie chyba z 7 godzin snu. Walka z dziurawym asfaltem skutecznie zniechecila mnie do nocnej azdy. Stan licznika zalamuje… kilometry jakos nie chca sie na nim nabijac
Sen nadszedl nagle i niespodziewanie. Na nic zdala sie walka ktora z nim powzialem. Za to teraz ruszam do przodu wypoczety, przemarzniety i pelen nowyc sil. Do celu zostalo jedynie 2900km ;-)
149km odlaczylem sie od czolowki aby uzupelnic bidony… pozatym jak dlugo mozna cisnac… bo na pewno nie 3000km
Az trudno w to uwierzyc. .. czekalem na to cztery lata a teraz jestem tego czescia. MRDP trwa… na liczniku 35km. Jedziemy w grupie na odcinku przejazd honorowego. Jest super
Wszyscy zgromadzili sie pod latarnia w Rozewiu. W oczekiwaniu na start nurtuje nas tylko jedno pytanie. Gdzie jest Stasiej?
Ostatnie przygotowania przedstartowe. Do sakw wiecej rzeczy juz nie upchne. Pozostaje tylko liczyc na to ze zabralem ze soba wszystko czego bede potrzebwal na trasie.